MY CLEANING LADY – misterium oczyszczenia

MY CLEANING LADY  —  MISTERIUM OCZYSZCZENIA

Osoby:
I Akt
KOBIETA, SPRZĄTACZKA I, SPRZĄTACZKA II,STARUSZKA, MĄŻ, SYN 1, SYN 2
w tv głosy: 3 AKTORKI i AKTOR, DZIENNIKARKA
II Akt
KOBIETA, SPRZĄTACZKA I, KURWA, DWÓCH POLICJANTÓW, STRAŻNIK, OFICER ŚLEDCZY, SYN 1, SYN 2
III AKT
MATKA, SYN 1, SYN 2, SPRZĄTACZKA 3, głosy w tv: 3 AKTORKI i AKTOR, PIOSENKARKA
AKT I
Scena 1 Na scenie: Pokój SYNA 1. Zasłonięte kotary. Niezasłane łóżko. Na półkach równo ustawione książki i filmy dvd. Vis a vis widowni „stół montażowy”: na długim blacie 3 monitory , komputery itp. Na ścianach plakaty filmowe. Zza drzwi słychać wiolonczelę i rozmowy. Zgrzyt klucza w zamku: Do pokoju wchodzi SYN 1. Zamyka drzwi na klucz, włącza dwa monitory. Obrazy i dżwięk pochodzą z dwóch kamer ukrytych w pokoju jadalnym:

Pokój jadalny połączony z kuchnią. Na półkach stosy suszonych polnych kwiatów. Bałagan po przyjęciu. Półmrok – zasłonięte kotary. Na wózku inwalidzkim drzemie STARUSZKA. Za oknem słychać „grzechotanie” sroki. Zegar wybija 7.30. Do pokoju wchodzi KOBIETA w szlafroku. Wyrzuca puste butelki.

MĄŻ (głos z głębi mieszkania) Znowu sprzątasz przed sprzątaczką?

KOBIETA: Wstyd, taki bałagan. My balujemy, a ona koniec z końcem ledwo wiąże.

MĄŻ: Jak sobie pościelesz…

KOBIETA: Ona nie śpi od miesiąca…

MĄŻ: Bo?

KOBIETA: Syn…jest w depresji, pije. Powiedział, że przyjdzie w nocy
na jej podwórko i powiesi się na orzechu włoskim. Wiesz, tym
drzewie, z którego przynosi nam co roku orzechy. Ona stoi
całą noc w oknie i pilnuje, żeby się nie powiesił.

MĄŻ: Szantażuje ją. Potrzebuje pieniędzy na wódkę.

KOBIETA: Daje mu tylko na papierosy.

MĄŻ: Jasne. Może spać spokojnie. Na każdą kobietę jest sposób, a co dopiero na matkę pijaka.

KOBIETA: Różnice między kobietami polegają na tym jak się je traktuje…

Dzwoni domofon. KOBIETA otwiera drzwi i nie czekając na przybysza wychodzi z pokoju. Wchodzi stara kobieta około 70ki. Rozgląda się, otrzepuje śnieg z przetartego futerka. Kładzie na podłodze toboły i bukiet gałęzi, też pokrytych śniegiem. Zdejmuje buty, które wskazują na dawną świetność, jak i reszta garderoby. Podchodzi do drzwi prowadzących do dalszej części mieszkania, podsłuchuje. Mówi do siebie:

SPRZĄTACZKA I: Znowu balowali. (zagląda do lodówki) Kurwa nędza.

Wyjmuje resztki z garnka i zjada. Pada na kolana na dźwięk kroków. Szmatą jeździ po podłodze. Wchodzi KOBIETA.

KOBIETA: Pracowaliśmy z mężem do rana.

KOBIETA parzy kawę. . SPRZĄTACZKA I układa gałęzie w wazonie.

SPRZĄTACZKA I: Urwałam ci, Basiu, po drodze. Postoją, zakwitną. Ja wstaję o czwartej rano, żeby tu dojechać. Kury karmię i prosiaka. /Wykręca szmatę nad nad kubłem./ Indyka już nie ma, bo go szczur podgryzł. Chodził jeden dzień jeszcze, ale mu się nie polepszyło. Może zaniesiesz śniadanie mężulkowi i chłopakom?

KOBIETA: Starszy szykuje się na stypendium za granicę. Młodszy ćwiczy. Nie wolno im przeszkadzać.

SPRZĄT ACZKA I: Dopiero doceni matki stołówkę… KOBIETA wychodzi z pokoju z kawą.
SPRZĄTACZKA I podsłuchuje. Mówi do siebie:

SPRZĄTACZKA I: Niby kochankowie wieczni. Każdy chłop na babę krzyczy, nawet jak nie pije, a ona do niego na kolanach, każda suka jest. /Chichocze./ KOBIETA wraca elegancko ubrana. Włącza telewizor. STARUSZKA podjeżdża przed tv.

AKTORKA I: Czy kochałby mnie nadal, gdybym nie była piękna?
KOBIETA wyłącza fonię tv. Podsuwa SPRZĄTACZCE mopa, ta kręci głową.

KOBIETA: Przecież to wynalazek stulecia dla pani.

SPRZĄTACZKA podnosi się z kolan. Z brudnej, papierowej torebki po cukrze wyjmuje kurze jaja.

SPRZĄTACZKA I: Przyniosłam ci, Basiu.

KOBIETA: Dla nas za dużo. Wy nie jecie?

SPRZĄTACZKA I: My się jaj brzydzimy. Kurą za bardzo śmierdzą. Coś mi się cofa, jak ktoś przy mnie jaja je (rozsiada się na krześle) Kłopot mam, Basiu. /Łzy płyną jej do  oczu./ Syna z mieszkania wyrzucają, nie płacił  komornego.

KOBIETA/zniecierpliwiona/: On przecież to mieszkanie dostał na swoje dzieci, za to, że je zabrał z domu dziecka. Widzi pani, lepiej by było gdyby wnuki zostały w sierocińcu, a nie on je  wychowywał, syn pani – alkoholik. /Wychodzi z SYN 1 zaczyna pracę przy trzecim monitorze:  pokoju./

montuje nagrany materiał z dwóch kamer ukrytych. Pukanie do drzwi, brzmi jak umówione…dwa szybkie, przerwa, trzy szybkie… SYN 1 otwiera drzwi. Wchodzi SYN 2. Rozpoznaje na ekranach ich pokój jadalny.

SYN 2: Co to ma być?

SPRZĄTACZKA I: Ojciec jest ojciec.

SYN 1: Nie podglądam nikogo w toalecie.

SYN 2: Po co ci to ? Chcesz zakpić z matki?

SPRZĄTACZKA ociera łzy i powoli zabiera się do sprzątania. Zmywa lejąc przesadnie ciepłą wodę i pieniąc ponad miarę detergent. Bańki mydlane wypełniają pokój. STARUSZKA od czasu do czasu otwiera czujne oko. Wchodzi KOBIETA z laptopem, kładzie go na stole.

SYN 1: Nie martw się, matka się broni. To będzie hymn na jej cześć.

SYN 2: A ojciec?

SYN 1: Sfinks.                                                                

KOBIETA: U synów później się posprząta.

SYN 2: Może go sprowokować…zawołam go do jadalnego i spytam ich …

SYN 1: Żadnych interwencji, to ma być spontan…

SYN 2 wychodzi. SYN 1 zamyka za nim drzwi na klucz.

SPRZĄTACZKA I przenosi się ze szmatami w głąb mieszkania.
STARUSZKA na wózku „goni” bańki z laską w górze.
KOBIETA włącza fonię tv.

AKTORKA I: Czy kochałby mnie nadal, gdybym nie była piękna?

AKTORKA II: Mężczyzn trzymam na odległość róż więdnących bez wspomnień.

STARUSZKA chce coś powiedzieć, KOBIETA ją karci. Wyłącza fonię tv. Siada przy stole, pisze. SPRZĄTACZKA I wraca z wiadrem i szmatami. Zegar wybija godzinę ósmą Odtąd zegar przyspieszy, co parę minut wybija następne godziny. KOBIETA budzi STARUSZKĘ, podaje jej stary chleb i gazetę.

KOBIETA: Ona jedna w tym domu budzi się bez gniewu, gotowa do zajęć, które dawno nam się znudziły, jest potrzebna, ptaki niezmiennie czekają.

STARUSZKA podjeżdża do balkonu, otwiera lufcik, kruszy chleb na podłogę. Gołębie wchodzą do pokoju. Dzwoni domofon.

KOBIETA (do słuchawki domofonu): Dzień dobry. Zaraz podjedzie. /Do STARUSZKI/ Zosia jest na dole.
Pomaga STARUSZCE dojechać do domofonu i podaje jej słuchawkę. Wygania gołębie, zamyka lufcik.

STARUSZKA: Zosiu! Słabo słychać, znowu mikrofon zamarza. Dlaczego nie byłaś w niedzielę? Czekałam…śliski chodnik…czyj pogrzeb będzie? Nie pamiętam jej…ona nie jest z mojej klasy…nie będę się składała na kwiaty dla niej…idź, idź już, skoro mdleją ci nogi.

KOBIETA odbiera od niej słuchawkę.

STARUSZKA: Maryśka umarła…szkoda, że tak późno. Stacha jej nie daruję. Uwiodła go na kuligu. /Do SPRZĄTACZKI I/ Zosia to moja przyjaciółka z klasy. Boi się windy i tak się spotykamy, przez domofon. Coraz gorzej ją słychać.

SPRZĄTACZKA I okrywa STARUSZKĘ kocem. Otwiera okno do mycia. Długi dzwonek domofonu.

KOBIETA: Halo? Zaraz mąż do pani zejdzie, spokojnie, niech pani nie płacze, mąż zaraz zejdzie, odprowadzi panią. /Krzyczy do męża, który jest w dalszej części mieszkania./ Zosia stoi pod domem, nie umie wrócić, zapomniała gdzie mieszka, pomóż jej.

MĄŻ wychodzi.

SPRZĄTACZKA I stoi na parapecie, myje okno.

SPRZĄTACZKA I: Widzę ich. Chłop się zawsze w nieszczęściu przydaje.( Z głębi mieszkania zaczyna rozbrzmiewać wiolonczela.
SPRZĄTACZKA zamyka drzwi łączące „salon” z resztą mieszkania. Do końca I aktu słychać przytłumioną muzykę)
A gospodyni Basiu, to mówi, że u ciebie najlepiej błyszczą okna w całym domu.

KOBIETA
uśmiecha się i włącza fonię tv.

AKTORKA II
…mężczyzn trzymam na odległość bukietów róż więdnących bez wspomnień.

AKTORKA III
Gdybym była jak ty odważna, założyłabym się o jednego do końca mężczyznę.

KOBIETA wyłącza fonię tv. WRACA MĄŻ. W dużej torebce plastikowej przynosi śnieg. Wrzuca go do miednicy i kładzie STARUSZCE na kolanach.

MĄŻ: To dla mamy, zamiast kuligu. (wychodzi, zaraz wraca) Nie będę na obiedzie.

STARUSZKA zanurza ręce w śniegu, uśmiecha się. Dzwoni telefon. STARUSZKA lepi kule i rzuca w SPRZĄTACZKĘ.

KOBIETA: Anka!Skąd dzwonisz?…Poczekaj. Nie odkładaj słuchawki. Pójdę do swojego pokoju (odkłada słuchawkę, wychodzi.
STARUSZKA podjeżdża do telefonu i włącza odbiór przez głośnik – słychać rozmowę).
A jednak z Francuzem, gdzie ślub?…Pod Paryżem. Jest ktoś? Nie, nikogo nie ma, możemy rozmawiać…tylko sprzątaczka czołga się po domu. /SPRZĄTACZKA I przestaje myć okno./ Źle jest,nie pamiętał o naszej dwudziestej piątej rocznicy….To jeszcze nie znaczy, że nie kocha…Tak, kocha, ale siebie obok.. Pozwala mi    pisać…A przyjaźń? Przyjaźń wystarczy, ale pod   warunkiem, że się zgadza na taką jaka jestem…Przyjedź tu. Rozerwiesz się. Na weselu będzie kupa ciekawych ludzi, jego znajomych Nie, nie przyjadę, przepraszam,muszę skończyć książkę wydawca codziennie dzwoni i grozi   zerwaniem…Może tobie się uda. Pa. /Wchodzi do „salonu”./

SPRZĄTACZKA I: /Schodzi z okna/ Basiu, to ta twoja koleżanka wychodzi za Francuza?

KOBIETA: Tak, dlaczego tak się pani przestraszyła? Nie pije, tylko wino do obiadu, grand cru.

SPRZĄTACZKA I: Ja ich znam, Francuzów. Sąsiadka pokazywała mi taką książkę o nich, jak oni to robią w łóżku. Wystarczyło mi to, co widziałam, dziękuję.

KOBIETA /Śmieje się./: Ona sobie poradzi, niejedno już w życiu przeszła i mocno się trzyma ziemi. /Wskazuje STARUSZKĘ./ Też kochała obcokrajowca – księcia, Duńczyka. Jedyny prawdziwy mężczyzna, całe życie mówiła.

SPRZĄTACZKA I: Jak nas do roboty do Niemiec wieźli, to na stacji we Francji Francuzi do nas wołali: jadą polskie świnie.

KOBIETA: Do Niemiec przez Francję? Coś się pani pokręciło. Ale nie dziwię się, wojna może każdemu w głowie pomieszać./Wskazuje STARUSZKĘ./Współczuję.

SPRZĄTACZKA I (rozsiada się przy stole): E, łatwo się przyzwyczaić do wojny, to znaczy do zabijania. Pierwszego dnia mówiłam sobie: to potrwa tylko tydzień. Po tygodniu jeszcze tylko jeden tydzień i będzie po wszystkim. I zanim ten tydzień się skończył, przyzwyczaiłam się do wojny. Mówię ci, dziecko, jak jest; wszyscy schodzą pod ziemię: i żywi i umarli.

STARUSZKA 1: Ogrody zmieniają się w cmentarze.

SPRZĄTACZKA wyciąga denaturat do mycia okien.

SPRZĄTACZKA I: Mój syn chociaż pijak, ale denaturatu nie weźmie. Powiedział: wolałbym zmarnieć niż denatur pić.

KOBIETA: A kiedy obiecali pani odszkodowanie za przymusowe roboty?

SPRZĄTACZKA I: Przeciągają, czekają, aż kopyta wyciągnę. Z tymi pieniędzmi nie musiałabym na kwatery chodzić. Pojechałabym, jak ty Basiu, na wycieczkę zagraniczną.

KOBIETA: Nie wytrzymałaby pani bez roboty. Coraz mniej jest tej pracy. Zobaczy pani, będą nas wysyłać na przymusowe wakacje na plażę. Wybrani będą pracować.

SPRZĄTACZKA I: Przymusowe wakacje! Chyba rozum Basiu straciłaś!

KOBIETA włącza fonię tv.

AKTORKA I (w łóżku z mężczyzną): Nie patrz daleko, nic nie przeczuwaj, to nie pułapka ani gest. Jest już zbyt ciemno, żeby mnie poznać, mogę być wszystkim.

KOBIETA wyłącza fonię tv.

SPRZĄTACZKA I (oparta o miotłę): Pani starsza to mi się wydaje, bez obrazy, że nie przez tą wojnę, tylko od tego, że za dużo czytała, a za mało po ziemi chodziła. Żal mi ciebie Basiu, że tak ciągle musisz pisać.

KOBIETA: Ale jak potem ktoś przeczyta, pochwali? Przyjemnie jest.

SPRZĄTACZKA: I Kto to Basiu przeczyta?

KOBIETA pokazuje SPRZĄTACZCE kolorowy magazyn. STARUSZKA wylewa rozpuszczony śnieg na podłogę.

KOBIETA: Poznaje pani, mój mąż, nagrodę dostał.

SPRZĄTACZKA I: Widzę. Mnie też przed śmiercią nagroda spotkała. Dostałam porządną synową, niepijąca, dbała. Teraz trochę nauczyła się pić, żeby nie musiał z kolegami, ale tylko trochę, żeby nie był sam.

KOBIETA: Tak się zaczyna. Trzeba pilnować. Ojciec i matka razem. (Wychodzi z pokoju.)

SPRZĄTACZKA I: On pijak nie jest przeze mnie, ja ich pić ani kraść nie uczyłam.

SPRZĄTACZKA I trzaska złośliwie garami, opróżnia kosz na śmieci. Podnosi zmiętą kartkę maszynopisu, podchodzi do okna, zdejmuje STARUSZCE okulary i czyta.

SPRZĄTACZKA I „Czołga się po moim domu sprzątaczka, wysuwa głowę spod szafy do opowiadania o pijanych synach, otwiera szeroko okna, żebym domyśliła się o dzieciach w przytułku, szura po kolei zgarniając moje śmieci, znam to – syn wtedy podnosi siekierę, goni mnie po pokojach głos matki, pod ścianami biegną cienie synów, wstaje…

SPRZĄTACZKA I zwija kartkę, chowa do kieszeni i wyjmuje z tobołka „małpkę”. Wypija dużą porcję.
Mogłabym ci jeszcze więcej opowiedzieć…
Wzdycha, osuwa się na podłogę, słabym głosem woła: Basiu!

STARUSZKA wciska dzwonek przy swoim wózku.

KOBIETA (schyla się nad sprzątaczką): Mówiłam, że to już nie jest dla pani robota. Mąż wyszedł, musimy same dojść do szpitala.

SPRZĄTACZKA I: Ale to nie serce Basiu, czegoś się w domu najadłam, to nie serce.

KOBIETA ( przesadza STARUSZKĘ na fotel. Wciąga SPRZĄTACZKĘ I na wózek): Pojedziemy windą

SYN 1 zdejmuje słuchawki, wybiega z pokoju…

Gasną światła.

Scena 2 Pokój SYNA 1 jak w scenie 1.

Na dwóch monitorach obrazy z pokoju jadalnego.

STARUSZKA uśpiona na wózku. KOBIETA ogląda wydruk EKG. Dzwonek domofonu.

GŁOS MĘŻA: Tylko nie pozwól jej się zwierzać. One cię dobiją.

Wchodzi nowa SPRZĄTACZKA.

SPRZĄTACZKA II: Dzień dobry.(Rozgląda się po pokoju, wskazuje bukiety suchych polnych kwiatów porozkładanych na meblach.) A te suche to jak będziemy odkurzać?

KOBIETA: Ja co roku zbieram nowe. Nie trzeba odkurzać. Nie podobają się pani? U siebie by pani takich nie trzymała?

SPRZĄTACZKA II: Trochę ubogie. Ale nie o to chodzi. Ja nie mam czasu: po polach spacerować, mam siedmioro dzieci.
SPRZĄTACZKA II zabiera się do roboty. Stosuje nowoczesne metody i środki. Niczego nie robi na kolanach.

KOBIETA: A dzieci dobrze się chowają?

SPRZĄTACZKA II: Piąty w szpitalu, wada nerek.Wszystkie to mają po ojcu./ Patrzy na kostium kobiety.) Mam taki sam komplet, na bazarku kupiłam. Ile pani dała?

KOBIETA: Dwieście złotych.

SPRZĄTACZKA II: Dwa razy przepłacony. Na bazarku trzeba kupować. (Siada, odpoczywa.) Wczoraj, w tym serialu, ta blondyna z tym facetem ze szramą,przystojny chłop, a jej stary myśli, że ona u mamy, zabije ją jak się dowie. Nie oglądała pani?

KOBIETA: Nie, nie.

SPRZĄTACZKA II: Mogę pani opowiedzieć, żeby pani potem wiedziała o co chodzi.

KOBIETA: Ja nie oglądam nigdy, dziękuję.

SPRZĄTACZKA II wzrusza ramionami. KOBIETA wychodzi do innego pokoju. STARUSZKA drzemie na wózku Dzwonek do drzwi. SPRZĄTACZKA II otwiera i woła:

SPRZĄTACZKA II: Listonosz! Magister Barbara. (Podaje list KOBIECIE.) Nic pani nie mówiła, że pani magister jest.

KOBIETA: A jakie to ma znaczenie?

SPRZĄTACZKA II: No jak to, ja robię też u profesora. To ja skończyłam na dzisiaj.

KOBIETA (Odlicza pieniądze.): To dodatek za okna, najlepiej umyte w całej kamienicy.

SPRZĄTACZKA II bierze bez słowa pieniądze, wychodzi obrażona. KOBIETA mówi bardzo głośno do MĘŻA, który jest w innym pokoju.

KOBIETA: Słyszałeś?

MĄŻ: Piąte przez dziesiąte. Bardzo płodna kobieta.

KOBIETA:  Siedmioro. Chore. Ojca chyba nie ma.

MĄŻ: Powinnaś ją posadzić w fotelu, nakarmić, dać pieniądze na dzieci i posprzątać sama.

KOBIETA: Kpisz. Ludziom trzeba jakoś pomagać. Wszyscy coś robią dla ludzi, my nic.

MĄŻ: Dajesz jej pracę, zawyżasz stawkę, wiem o tym. Oddajesz ubrania.

KOBIETA: Stare.

MĄŻ: Płacimy zabójcze podatki. Przestań cierpieć za cały świat. Te sprzątaczki mają ci pomagać, a nie wylewać na nas swoje pomyje. To jakaś paranoja. Mnie w to nie wciągniesz…

KOBIETA włącza tv

AKTORKA: Czasami myślę, że mnie nie kochałeś, ale siebie obok…(Odmawia w rytmie modlitwy.) po piąte i po dziesiąte, nie zabijaj tego co we mnie różne od twojego, nie czekaj potknięć, bo innego kroku który nie nadąża, albo gubi ślady, zezwól na jego niepewne stąpanie, nie popędzaj skróty wskazując na siłę, zostaw każdą inność, kiedy nie jest wroga…

KOBIETA wyłącza tv, wychodzi z pokoju.

SYN 1 wyłącza komputery, gasi światło, wychodzi z pokoju.

Scena 3 Pokój SYNA 1. Obraz na jego monitorach:

Dzwonek. Wchodzi SPRZĄTACZKA II, bez słowa zabiera się do pracy. KOBIETY nie ma w pokoju. STARUSZKA drzemie na wózku. Znowu dzwonek do drzwi. SPRZĄTACZKA II otwiera. Wchodzi SPRZĄTACZKA I.

SPRZĄTACZKA I: Jest Basia?

SPRZĄTACZKA II: Pani Barbara jest zajęta.

SPRZĄTACZKA I: E, tam zajęta, pisze. A t u to j a sprzątam.

SPRZĄTACZKA II: Już panią zwolnili, na emeryturę. Ja teraz jestem.

SPRZĄTACZKA I: Ja tu trzydzieści lat robię. Zaczęłam jak Basia jeszcze do szkoły chodziła.

SPRZĄTACZKA II: Co mnie to bynajmniej obchodzi.

SPRZĄTACZKA I: chwyta miotłę i wygania nową. STARUSZKA wyraźnie zadowolona.

SPRZĄTACZKA I: Won z naszego domu.

Wchodzi KOBIETA. Cofa się jakby zobaczyła ducha.

KOBIETA: Ale mnie pani przestraszyła. Jak zdrowie?

SPRZĄTACZKA I podbiega do niej jak młoda dziewczyna, wyprostowana. Głos też młodzieńczy.

SPRZĄTACZKA I: Przyszłam po stary chleb do śmietnika, zobaczyłam, że światło się pali. Przyszłam Basiu do roboty, ja chodzę na gospody jak dawniej. To nie było serce.

KOBIETA: Nie mogę się zgodzić. Nie mogę mieć pani na sumieniu. (Pokazuje EKG.)

SPRZĄTACZKA I: Inni mnie biorą, to był żołądek.

KOBIETA: Nie mogę…No, dobrze, niech pani zostaje.

SPRZĄTACZKA I rzuca się KOBIECIE na szyję. Całuje ją.

SPRZĄTACZKA I: Dziękuję ci Basiu, zabieram się do roboty. Ale zapuszczone.

KOBIETA włącza tv.

AKTORKA I: Czy kochałby mnie…(KOBIETA wyłącza tv.)

STARUSZKA drobi na gazetę stary chleb.

SPRZĄTACZKA I wyjmuje z kieszeni fotografię.

SPRZĄTACZKA I:  Zobacz Basiu. To ja, byłam młoda, co? Miałam powodzenie.

KOBIETA: W oczach jeszcze zostało.

SPRZĄTACZKA I: Co?

KOBIETA: No, tlą się jeszcze

SPRZĄTACZKA I wzrusza ramionami.

SPRZĄTACZKA I:  Słyszałaś jak przedtem, zanim przyszłam, na ulicy rąbnęło? Był u ciebie na rogu wypadek. Patrzę, zakrwawiony wychodzi z taksówki Romek i mówi „Dzień dobry pani”. Mój znajomy z osiedla. Aleśmy się spotkali, bez umawiania. (Chichocze.)

KOBIETA: Mam dla pani nowe wyposażenie do roboty.

(Podaje SPRZĄTACZCE I kolorowe nakolanniki do jazdy na łyżworolkach.) To dla pani na kolana skoro pani chce się czołgać i pasami będę panią przypinała do mycia okien.

SPRZĄTACZKA I: OK, na razie dziękuję.

Wchodzi na parapet i zabiera się do mycia okna.

KOBIETA: Proszę zejść. Nie ma mowy.

SPRZĄTACZKA I schodzi niechętnie. KOBIETA sprawdza godzinę. Włącza tv.

KOBIETA: Będę zaraz w telewizji.

SPRZĄTACZKA I: W filmie?

KOBIETA: Nie, w śniadaniowej.

W tv rozmawia z nią dziennikarka. SPRZĄTACZKA I oparta o szczotkę nie słucha.

SPRZĄTACZKA I: Ładnie wyglądasz Basiu., trochę cię pogrubia.

Do syna na zakład też przyjechała telewizja, bo była wizyta, tego prezydenta czy marszałka.

Pokazali w telewizji, widziałam ściskał synowi rękę, chociaż był po robociarsku, od maszyny brudny.

W tv zmienia się program. KOBIETA wyłącza go.

SPRZĄTACZKA I: Wiesz Basiu, mam problem. Mąż wnuczki w więzieniu. Po meczu go wzięli, nie pracuje, tylko na mecze chodzi. (Płacze.) A starego mojego to nic nie obchodzi. Nie moja rodzinka,  powiedział. Wstał od stołu, trzasnął drzwiami, powiedział, że pierdoli mnie i moje jedzenie. Dzwoni telefon.

KOBIETA: Halo? Już proszę. Stary do pani.

SPRZĄTACZKA I: Z roboty dzwoni.(Chichocze jak nastolatka.)

To ja, po co dzwonisz?…OK.?(Odkłada słuchawkę.)  No, pogodziliśmy się, kazał po drodze kupić butelkę. Następnym razem będę dłużej. Pójdę tylko do łazienki, uczeszę się. Zadzwonił. Gdzie by takiego brzucha dostał jak u mnie. Jak przyszedł, to był cienki jak ręka. (wychodzi do łazienki)

Dzwoni telefon.

KOBIETA: Halo? Mogę dłużej rozmawiać. Czołga się po domu sprzątaczka. Właśnie wysuwa głowę spod szafy do opowiadania o pijanych synach, wstaje z kolan wykręca wodę pękają nici przeklina synów przeklęci podnoszą siekierę rozlewają pomyje po moich pokojach i teraz (Wraca SPRZĄTACZKA I.) w finale jestem wspólniczką synów. Poczekaj, szybko przekupię matkę (Odkłada słuchawkę, daje SPRZĄTACZCE I pieniądze, wraca do telefonu.) Chwilę się śmiała, odeszła unosząc ostatnie pyłki. Nie żartuję, była tu dzisiaj…Ty mnie namawiasz na szaleństwo, za tobą głową w dół…tak, ja lecę z damskim parasolem, ja wiem po szczęścia pół…ty wszystko widzisz, chwytasz w lot…a mnie pod damskim parasolem nie pieści nawet deszcz. Nie, nie przyjadę…mam jeszcze inny pomysł na odnowienie domu. (Odkłada słuchawkę.)

STARUSZKA niespokojnie kręci się na wózku. KOBIETA wychodzi z domu z walizką.

STARUSZKA (prostuje się) Krzyżyk na drogę. (Włącza tv, piosenka: ty mnie namawiasz na szaleństwo, za tobą głową w dół, ja lecę z damskim parasolem, ja wiem po szczęścia pół. Ty wszystko widzisz, chwytasz w lot…a mnie pod damskim parasolem nie pieści nawet deszcz.)

AKT II

Scena 1 Pokój SYNA 1. Montuje dwie sceny filmu. Słychać jego głos-reżysera, zza kamery.

Murowane wnętrze śmietnika. KOBIETA z poprzedniego aktu elegancko ubrana, czeka. Chowa się za pojemnik. Nadchodzi SPRZĄTACZKA I. Nie widzi KOBIETY. Szuka starego chleba. Mówi do siebie:

SPRZĄTACZKA I  Świnie, chleb wyrzucają. Wygraża pięścią w stronę kamienicy. KOBIETA wychodzi zza pojemnika.

SPRZĄTACZKA I  Basiu!!! Co się stało? Wyrzucił cię mężulek? Siada na starym krześle, wyjmuje „małpkę”.

KOBIETA  Wyprowadziłam się. Wiedziałam, że pani tu będzie przed sprzątaniem u nas. Nie pójdzie pani do niego. Może zobaczy różnicę, jak nie będzie służącej.

SPRZĄTACZKA I:  OK, Basiu, no to idziemy sprzątać na nową kwaterę. Bogaty jakiś jest chociaż?

KOBIETA:  Nie, nie o to chodzi.

SPRZĄTACZKA I: E tam, bieda cię przyciśnie, wrócisz. Przecież cię nie bił.

Wzdycha, popija. Do śmietnika wchodzi KURWA nędznie i bardzo wyzywająco ubrana, nie zwraca uwagi na kobiety, pakuje odłożony chleb SPRZĄTACZKI I do swojej torby.

SPRZĄTACZKA I: Wara, już zajęte. Kto rano wstaje…

Szarpią się i wyzywają. KOBIETA próbuje je rozdzielić. Przewracają pojemnik. Za nim leży trup mężczyzny. Milkną. KURWA wyjmuje nóż sprężynowy.

KURWA: To ja żegnam panie, ładnie go załatwiłyście.

Wchodzi dwóch policjantów. Rozglądają się. Widzą trupa.

POLICJANT I: Zapraszamy na dalszą część konwersacji do naszego salonu.

KOBIETA: Ja wyrzucałam śmieci.

POLICJANT II: Tego też? Idziemy.(Do telefonu komórkowego.) Wiozę trzy damy i jednego trupa…(śmieje się) może z serii tych mordów rytualnych.

KURWA: O kurwy blade, to ja was nakryłam!

SPRZĄTACZKA I: To ona, zdzira, ma nóż.

Scena 2

Pokój OFICERA ŚLEDCZEGO. Razem ze STRAŻNIKIEM śledzą na monitorze przekaz z celi więziennej; trzy kobiety z poprzedniej sceny na pryczach.

KURWA: Coście mu, kurwa, zrobiły?

SPRZĄTACZKA I:  Zamknij się dziwko, nie wrobisz nas. My jesteśmy z Basią uczciwe kobiety.

OFICER i STRAŻNIK śmieją się głośno.

KOBIETA: Niech pani da spokój kobiecie. Taka sama winna  jak my.

SPRZĄTACZKA I: No, ty się z nią nie porównuj. Chłopom dupy za pieniądze nie dajesz, magister jesteś. Piszesz książki. Po ulicach się nie szwendasz.

KURWA: Niech pisze, mnie to nie przeszkadza. Nudzi się,  to pisze. Niech się martwi kto czyta.

SPRZĄTACZKA I: To jej praca jest.

KURWA: Współczuję.

SPRZĄTACZKA I: A jak ją potem ludzie w telewizji widzą, czytają.

KURWA: Kto, kurwa, czyta?

OFICER i STRAŻNIK: śmieją się głośno.

KOBIETA:  Ma pani rację. Jesteśmy do siebie podobne. Mąż i wydawca – oni mi płacą według swojego widzimisię, za to, że jestem sympatyczna i tylko dla nich, za tę wyłączność na ciało i duszę.I must. like a whore unpack my heart with words.

OFICER: Trzeba zawołać tłumacza.

KURWA (Ryczy ze śmiechu.): Duszę i dupę, a co, ten wywłok twój marny to niby świątynia do której nie wpuszczasz z butami?

OFICER i STRAŻNIK śmieją się.

SPRZĄTACZKA I: Patrzcie ją, świątynia. A co ty wiesz ze swoim cielskiem sprzedajnym?

KURWA: Ja wiem, że modlę się w kościele czasami. A ze swojego tyłka nie robię ceregieli, że niby co mają przed nim klękać? Albo się płaci, albo wara. I nie ma co kombinować, pieniądze bierzesz.

KOBIETA: Od jednego. Zresztą są wspólne…częściowo.

KURWA: Nieważne. Pieniądze są brane. A ty byś chciała,

żeby cię na rękach nosić za to, że gachów nie

wpuszczasz bokami. Jak już taki jesteś magister-

pisarz, to chłopa byś chciała z Harlekina.

SPRZĄTACZKA I: O miłości mogłabyś Basiu równie dobrze rozmawiać z tą pryczą. Jesteście za młode na te tematy.Ja pochowałam trzech mężów.I wiem, że na dołku bym z wami nie gniła gdyby…no mniejsza. Na miłość trzeba zasłużyć.

KURWA: Zawsze byłaś służącą.

SPRZĄTACZKA I: A ty dzieci masz? Basia już dwoje odchowała.

OFICER i STRAŻNIK przestają się śmiać. Od tej chwili będą słuchali w skupieniu.

KURWA: Ja nie, moja siostra rodziła pięć razy, wystarczyło mi co widziałam, za każdym razem rozpruta baba przestraszyła się o swoje życie, wrzeszczała, nikt jej nie utulił, nikt nie brał za rękę, nikt nie obiecywał, jak wtedy kiedy ją brał, cielsko rozdęte miała, na kuchennym stole pięści zaciskała,(płacze) odeszli od niej, śmiali się że czerwona, pili i słuchali listy przebojów.(Śmieje się.) A kiedy mały zapłakał tak się skuliła, tak się rozmarzyła, jak wtedy kiedy się poznali i potem chodzili razem…Wystarczy mi to co widziałam.

SPRZĄTACZKA I: Dzieci na starość są człowiekowi potrzebne…i wnuki.

KOBIETA: Dzieci powinny być jak drzewa o wolnych kształtach, kiedyś dotknięte ręką ogrodnika w chwili połączenia z wilgotną i ciepłą ziemią, potem tylko obchodzone troskliwie w rytmie wzrastania.

KURWA:  Widziałyście w niedzielę w tym serialu, ta blondyna z tym facetem ze szramą. Zabije ją stary jak zwęszy..

SPRZĄTACZKA I: Basia nie ogląda seriali, z nią nie pogadasz.

KURWA: Ale ciuchy ma najmodniejsze, skąd wie jak się ubrać?

KOBIETA: Krematorzy mody obradują nocą, o świcie wypuszczają komunikat, tłumy wiwatujących kobiet tratują się nawzajem, te które dobiegną

jutro będą wyrywały sobie z rąk nowy komunikat…

KURWA: Zamknij się wreszcie. Ty kurwa straceniec jesteś, dawno po wyroku. Już się nie wygrzebiesz z gówna. Tylko dlaczego ja tu z tobą? Co mnie to obchodzi?

SPRZĄTACZKA I: Albo ja. Chyba to, że u niej sprzątam i muszę wysłuchiwać dlaczego nie śpią po nocy.

KOBIETA: A ja, żeby wysłuchiwać pani smutnych opowiadań.

SPRZĄTACZKA I: I żeby o tym pisać, myślisz, że nie czytałam. Za darmo ty nie słuchasz.

KOBIETA: A pani za darmo nie sprząta…

KURWA: Właśnie o wilku mowa. Ja muszę się stądwyrwać. Mój czas to pieniądz. Inne mi uwodzą klienta. Powiemy na przesłuchaniu jak było, (wskazuje na KOBIETĘ.) to ona na chłopów zażarta najwięcej.

SPRZĄTACZKA I: No niby w śmietniku już była jak przyszłam.

KURWA: Sama się skazała, ona nie ma przyszłości. Nigdy nie była naprawdę. Sprzedaje to co wyhoduje w głowie.

SPRZĄTACZKA I: Nie zawsze, kiedyś była do rzeczy kobita., dobra gospodyni. Przyjęcia urządzała, a teraz książki jej nie mają odbytu i od razu nie do życia jest.

KURWA: Nie masz kogo żałować. Co masz od niej?

SPRZĄTACZKA I: Stare łachy. Nigdy mnie nie chwaliła za pracę. Chociaż dozorczyni mówi, że okna co ja umyję najlepiej błyszczą w całej kamienicy.

KURWA: Udaje, że nie słyszy, żeby ci nie dać podwyżki.

SPRZĄTACZKA I: Taki człowieka fach jest robociarza. Jak bym została w stróżówce na zakładzie, a nie w tej sprzątaczej poniewierce, to już bym doczekała emerytury, a tak u tych artystów wydziwnionych.  Jak był ten wybuch u ruskich to nie jedli zielonego i nie pili mleka przez parę miesięcy. A my ze starym jedliśmy i piliśmy i nic nam nie było. A ty masz fach taki bardziej ogólny. Ludzi różnych spotykasz.

KURWA: Jak chcę mogę być wszystkim.

SPRZĄTACZKA I: Ciekawe czy cię będą brali jak stracisz urodę. Już niuchasz po śmietnikach. Basia to mówi: największe powodzenie to u jednego na całe życie.

KURWA: Co ma mówić, taka smutna i chuda. Żaden mój klient nawet za darmo by jej nie sponiewierał.

SPRZĄTACZKA I: Niby tak jest i nie jest. Mówię ci jak jest. Nie

wiadomo dlaczego się wyprowadziła. Nie krzyczał, taki kulturalny człowiek. Na Dzień Kobiet i mnie kwiaty przynosił. Pozwalał jej pisać.

KURWA: Ja też ważnych ludzi kiedyś obsługiwałam, chyba z rządu byli, czarne samochody.

SPRZĄTACZKA I: Pisała o mnie. Nie mam wzroku, czytaj. (Podaje KURWIE pomiętą kartkę.)

KURWA: Czołga się po moim domu sprzątaczka, wysuwa głowę spod szafy do opowiadania o pijanych synach otwiera szeroko okna żebym domyślała się o dzieciach w przytułku szura zgarniając po kolei moje śmieci znam to – syn wtedy odnosi (KOBIETA poprawia: podnosi.) siekierę.

SPRZĄTACZKA płacze.

KURWA: Nie podoba ci się, pewnie byś wolała, żeby było o tym jak podłogi elegancko pastujesz. Ludzie, ja tego nie rozumiem.; obie jak buty nie do pary, a żyć bez siebie nie mogą.

Dzwoni telefon u OFICERA Śledczego

OFICER: Słucham?…Tak szybko?…Musi chłop kochać.

(Odkłada słuchawkę, mówi do STRAŻNIKA.) Pisarka idzie do domu, mąż zapłacił kaucję.

Na monitorze. STRAŻNIK wchodzi do celi.

STRAŻNIK: Pani Barbara, wychodzi pani, mąż zapłacił.

KOBIETA wychodzi ze STRAŻNIKIEM. SPRZĄTACZKA I woła za wychodzącymi:

SPRZĄTACZKA I: Basiu, to ja będę w piątek, mamy okna do mycia, nie wyrzucaj chleba. (Do KURWY.) To już nas zaraz wypuszczą. Basia nas wykupi, ludzki człowiek.

KURWA kuli się na pryczy.

KURWA: Ja sram na jej łaskę, ja robię na swoim. Ty ich brudy sprzątasz, to się czołgaj dalej. Mnie wezmą na przesłuchanie – tyle mnie zobaczysz. Ja jestem wolny człowiek. SPRZĄTACZKA I: Nie zdradzę jej z byle kim. Ona by mnie nie zostawiła. Jeszcze jej dużo opowiem, ona mnie wyciągnie. Jeszcze nas wydrukują.

KURWA: O twoim sprzątaniu będzie pisać? Chyba ci odbiło.

STRAŻNIK: Ja nic nie rozumiem.

OFICER: Kto je zrozumie, kobiety. Może to jakaś sekta, kultowe stowarzyszenie kobiet, zemsta na  mężczyznach, były takie sprawy. Chyba że przypadek.

STRAŻNIK: Ja bym im nie ufał. Tu wchodzą w grę pieniądze. Mąż tej co wyszła już się okupił.

OFICER:  One nie mogą być razem, każda jest inna. Największa zagadka kryminalna: na mężczyzn pomstują, a same ze sobą gryzą się do kości. Dla nas nie są groźne.

STRAŻNIK: Do rana skruszeją, to je pan wybada.

OFICER: Po nocy wszystkie są bezbronne. Perfumy moc tracą przed świtem.

Gaszą światło, wychodzą.

AKT III

Pokój SYNA 1 parę lat póżniej. Puste półki. Puste ściany. Wchodzi SYN 1 w czarnym garniturze. Włącza komputer. Sprawdza dżwięk w słuchawkach. Obraz na dwóch monitorach.

Do niezmienionego salonu z I Aktu wchodzą 3 osoby w czerni – dwóch SYNÓW i KOBIETA . Na balkonie pracują dwaj alpiniści. Myją elewację.

SYN 1: Bardzo dużo ludzi, sama młodzież prawie. Zawsze ich było pełno na jego wykładach.

MATKA: Był bardziej z nimi, niż z nami.

SYN 1 wyjmuje z szafki whisky, napełnia szklankę, siada przed telewizorem.

SYN 1: Jak każda pajęcza żona uwięzionego wdzięcznie z ręki karmi.

SYN 2: Odwrotnie; u pająków to samiec pęta pajęczycę, żeby się do niej bezpiecznie zbliżyć.

SYN 1 zmienia kanały tv. Słychać znajome głosy z seriali z I AKTU. SYN 2 pomaga matce zdjąć futro. Przy słowach AKTORKI z tv MATKA ożywia się

AKTORKA: …jest już zbyt ciemno, żeby mnie poznać, mogę być wszystkim…

SYN 2 (do brata): Nie możesz się od tego oderwać, nawet dzisiaj? jednocześnie

MATKA: Teraz. Zrobię to, na co zawsze miałam ochotę.

SYN 1: To moja praca – oglądanie wypalającej się konkurencji. Przecież to kurwa nędza.

MATKA: podbiega do szafy w korytarzu. Wyrzuca z niej bluzki i sukienki.

MATKA: Wasz ojciec nie znosił bluzek bez kołnierzy, a ja  lubiłam gładko pod szyją, albo z lekkim wycięciem.

MATKA chwyta nożyczki krawieckie i przy akompaniamencie teledysku w tv obcina kołnierze.

PIOSENKARKA
Pan taki prężny i szybko pan chodzi
Za panem to by tak w dal
Pan mnie podziwia i pan mnie uwodzi
Że zwlekać panie żal
Pan już odchodzi żal będzie pana
Żal że z nim Dal a ja sama

SYN 2 stoi bezradnie pośrodku pokoju. MATKA upycha w szafie okaleczone ubrania. Oddycha głęboko z ulgą i rusza do stolika pod tv. Wyrzuca z szuflady taśmy magnetofonowe.

MATKA: Kazał mi się uczyć trzech języków na raz, żebym miała zajęcie, żeby mi odebrać czas, który zbierałam na pisanie po wykonaniu obowiązków pani domu ( Tnie taśmy).

SYN 1 wyjmuje z kieszeni notatnik i coś zapisuje.

SYN 1: Zabierał cię w świat. Nie chciałaś rozumieć co się tam mówiło? Ty, pisarka?

MATKA: Był taki zaborczy. Chciał mnie tylko dla siebie. Pilnował, żebym się nie wymknęła. (Pastwi się nad taśmami, wyciąga ze szpulek, tnie) Słowa, słówka, słówka. Jego matka też znała języki i mówiła,sama do siebie. Słówka bez myśli nie idą do nieba.

SYN 1: Dlaczego wtedy wróciłaś do niego? Zabrakło ci odwagi? Ja bym ci wybaczył. Czyta się tylko kobiety szalone.

MATKA nie odpowiada, siada bezradnie na podłodze. SYN 2 zmiata skrawki ubrań i taśm na jeden stos. W tv teledysk:

PIOSENKARKA
Pan mnie namawia na szaleństwo
Za panem głową w dół
Ja lecę z małym parasolem
Ja wiem: po szczęścia pół
Przegonił mnie szyderczy śmiech
Pan widzi lepiej, chwyta w lot
A mnie pod damskim parasolem
Nie pieści nawet deszcz

SYN 1 wyłącza fonię tv.

MATKA: podnosi ręce z nożyczkami w stronę włosów. SYN 2 próbuje wyrwać jej nożyczki.

SYN 1: Nie mów, że kok był jego pomysłem.

MATKA:  Nie wiem co jest jego, a co moje(płacze). Nie wiem kim jestem, kim byłam. Odkąd dokąd jestem sobą.

SYN 1: (wskazuje zdjęcie w ramce) Rzym, 1989. Proszę, wizja lokalna. Zobacz jak ciepło na ciebie patrzył, Przypomnij sobie.

SYN 2: Wyglądasz na szczęśliwą. Zapomniałaś?

MATKA (wciąż z nożyczkami w ręku).

Zapomniałam…jak myślałam wtedy. Nie wiem …co mówić o kimś, kto spotkał innych ludzi, obudził się w innym łóżku, usłyszał inny głos z góry. Kim jestem? Nie wiem.

SYN 1: (do matki) Zazdrościsz mu rozgłosu. Będziesz go teraz miała.(Podnosi książkę ze stolika) „Więzienna Odyseja” poetki i kurwy. On by tego nie przeżył. Poszłaś na całość za jego plecami.

MATKA: Przywiódł mnie w układność póz, tańczyłam, tańczyłam do jego słów. Nie jestem ani na tak, ani na nie, odbijałam, odtwarzałam, kiedyś byłam, widzieliście te tłumy nad grobem. A ja byłam…ptakiem w strojnych piórach, od niego. Bawiłam gości, przychodzili do nas patrzeć na mnie, nie stać ich było na taką papugę.

SYN 1: Histeria.

SYN 2: Myślałem zawsze…zazdrościłem ci spokoju,

SYN 1: Dlaczego nie znalazłaś sobie jakiegoś sentymentalnego wieprza? My byśmy ci wybaczyli. Ładnie pisałaś. Może mogłabyś lepiej, w nowych okolicznościach. Dlaczego tu trwałaś? Ze strachu?

SYN 2: Jak pies – też lgnie do jednego właściciela. Byli inni, przechodzili blisko ciebie, odeszli. Nie mogłaś ich wszystkich zatrzymać dla siebie; raz wybór zrobiony, jak imię nadane, bo takie ładne.

SYN 1: O czym ty mówisz? Chcieli się z nią przespać, to wszystko. Żaden z nich nie miał ochoty się zadomowić.

MATKA:  Pies też lgnie ze strachu i zależy mu na głaskaniu. Głaszcze go jeden właściciel…

SYN 1: Więc o co ci chodzi?…Pamiętasz? Miałem na ciebie sposób. Kiedy chciałem dostać parę groszy, cytowałem kawałki z twoich wierszy. Na każdą kobietę jest system, jeśli ktoś ma ochotę się w to bawić.

MATKA: Byłeś wtedy mały.

SYN 1: „Perfumy moc tracą przed świtem” – to twoje, dobre. Naprawdę mi się podobało.

MATKA uśmiecha się. Wstaje, wygładza sukienkę, poprawia kołnierzyk.

SYN 2 podchodzi do telefonu. Podnosi słuchawkę.

 SYN 1: Ty wolałaś tkwić w znajomej nijakości niż ryzykować odlot w nieznajome. Przyznaj się, chociaż tu, przed nami, do strachu. My to już znamy, jesteśmy dorośli. Ja mówię wprost, ja się boję . (Do brata) A ty przecież jesteś sam, ze strachu. Wszyscy jesteśmy tchórzami. (Do MATKI.) Na ojca zrzuciłaś swoją winę – niezdecydowanie. Wybrałaś nie -być.

SYN 2: Zadzwonię do sprzątaczki. Zna to mieszkanie lepiej od nas.

SYN podchodzi do cennego obrazu na ścianie)

SYN 1: Pasowałby do naszej sypialni. (Podchodzi do drugiego.) A ten tobie zawsze się podobał.

SYN 2: Mama jeszcze żyje…

MATKA: Należy się wam po ojcu. Trzeba zadzwonić do adwokata, on ma testament.

SYN 1: Twój delikatny syn woli wziąć kredyt, niż sprawiedliwie się ze mną podzielić.

SYN 2: A tobie jeszcze czegoś brakuje? Dzwonię do sprzątaczki.

MATKA: Ona była na pogrzebie. (Patrzy na zegarek) Zaraz tu przyjdzie, obiecała. Pewnie myśli, że będzie stypa. Z ważnymi osobami.

SYN 1: Sprzątaczka? W takim dniu? Obnażać się przed obcymi?

MATKA: Ona jest jak rodzina.

SYN 1: Rodzina to rzecz święta, dopóki nie wpuszcza się nikogo obcego w buciorach.

MATKA: Najpierw przychodziła jej babka. A teraz ona tu sprząta. Tyle lat z nami.

SYN 1: Obrzydliwe. My z żoną nie wpuszczamy szpiegów. Sami po sobie sprzątamy. Na początku mieliśmy taką – węszyła i podsłuchiwała. Zawsze przywlokła jakieś plotki z domów, które czyściła. Roiło się od obcych brudów. Mieliśmy dokładne doniesienia kto, o której, z czyjego łóżka wrócił nad ranem, ile butelek było wypitych i czy mąż żonę bije. Znana nam również była zawartość obcych szaf, kont bankowych, a nawet lodówek. To właśnie mnie natchnęło. Akurat robiłem film grozy. Wziąłem z niego gumową atrapę uciętej ręki – jak żywa ociekała krwią. Położyłem w lodówce i założyłem się z żoną, że jak zwykle sprzątaczka sprawdzi, co jadamy. Anka nie wierzyła, zwiedziona komplementami tej baby: „Droga pani Anulko, tak pięknie pani wygląda po tej operacji twarzy. Tylko dzieci już nie są tak podobne do pani. Trzeba im będzie zrobić taką samą plastykę.” Czekaliśmy w pokoju. Dwie minuty nie minęły, jak tamta ryknęła z kuchni. Musieliśmy z nią jechać do szpitala; takiego doznała szoku. Więcej się nie pokazała.

MATKA:  Okrutne. Twój ojciec też był sadystą…w białych rękawiczkach.

SYN 1: Bałaś się uzależnienia od męża, a bronisz sprzątaczki. (Do brata.) Mam jeszcze w domu tę rękę. Można tutaj spróbować. Zakładasz się?

SYN 2: Wierzę. Wykończyłeś pomoc domową i jesteś dumny, że twoja żona czołga się po domu.

SYN 1: Kupuję jej najlepszy sprzęt – samo się sprząta.

SYN 2: Przekupujesz ją. Kiedy nowa operacja plastyczna, żeby zawsze była lepsza od swoich przyjaciółek, a przynajmniej równa?

SYN 1: Ja muszę dbać o swój wizerunek. Twoja wiolonczela jest drewniana i smutna. Tobą mass media się nie interesują.

SYN 2: I wzajemnie.

Zgrzyt klucza w zamku. Wchodzi młoda SPRZĄTACZKA 3 w sztucznym futrze i lakierowanych kozakach. W ręku trzyma bukiet gałęzi, zawinięty w reklamówkę. Rozgląda się zdziwiona po pokoju. Alpiniści zjeżdżają na linach z balkonu.

SPRZĄTACZKA 3: Goście już poszli?

SYN 1: Nikogo nie było. Zawiedliśmy panią?

SYN 2: Przestań.

MATKA: Pani Andżelika sprząta teraz u tej kultowej piosenkarki.

SYN 2: Awans społeczny. (do SPRZĄTACZKI) Nie rzuci pani teraz mamy?

SYN 1: A co tam słychać u naszej ulubionej artystki?

SPRZĄTACZKA 3: Ale tam się wyprawia! No ale to prawdziwa artystka. U niej się je na łóżku, takim złoconym na cały pokój. Głównie to to łóżko do ładu przywracam. Niedługo się przenosimy z nią dotelewizji. Będziemy w lajf szoł przez pół roku. Podobne co pan teraz ogląda, ale nie serial, tylko naprawdę. To chyba tu przyślę koleżankę na zastępstwo, bo będę tam występować 24 godziny i jej ziomki też tam się wprowadzą… Biorę się do roboty. (Podchodzi do stosu ścinków.) To do zabrania?

SYN 1: Nie, do pochowania razem z ojcem.

SPRZĄTACZKA 3:  Ja rozumiem – taki smutny dzień, ale posprzątać trzeba. Życie idzie dalej. (Wchodzi na drabinę, myje okno.). Wczoraj ogłosili, że będą dawać tym od przymusowych robót. Babcia obiecywała, że się podzieli. Ale w tym realu to ja 10 razy tyle zarobię. Mogą sobie schować te pieniądze dla biednych.

SYN 2 (do BRATA, nie zwracając uwagi na SPRZĄTACZKĘ.): Widziałeś w kościele usiadła obok mnie dziewczynka z zespołem Downa w uroczystym ubranku.Czyje to dziecko?W chór naszych głosów wmieszała podstępny rytm. Biła pokłony, kiedy klęczeliśmy chichotała, kiedy składaliśmy ręce. Szarpała strony modlitewnika, rzucała przed siebie niewyraźne dźwięki… Bałem się momentu podawania dłoni na znak pokoju. Jej ręce pokryte były ranami – jakaś choroba skóry. Kiedy wyciągnęła ręce złapałem ją za obie i wydawało mi się, że słyszę jej chrapliwą mowę: Pokoju szukaj w sobie.

SPRZĄTACZKA 3: U nas ksiądz to już sam nie wie, ile pieniędzy brać za pogrzeby. A co to, nie jest jego obowiązek, żeby nam za darmo posługiwać? Biznes jakiś ten kościół. Nie dziwię się, że niektórzy do sekt chodzą. Ale tam też podobno pieniądze ciągną.

MATKA odkłada nożyczki.

MATKA: Wiecie, że pani Andżelika jest wnuczką Heleny, która u nas zaczęła sprzątać jak was jeszcze na świecie nie było.

SYN 1 wstaje gwałtownie, zmienia program w tv i włącza fonię. Na ekranie film czarno-biały.

SPRZĄTACZKA 3: Niech pan sobie nie przeszkadza, niech pan ogląda dalej. Ale na piętnastym jest teraz najlepszy serial, nie taka staroć jak pan ogląda. Jeszcze tylko dwa odcinki zostały do końca. Można wszystko oglądać, nawet…no wie pan, ale po północy.

MATKA: On nie dla przyjemności ogląda. To jego praca. Patrzy co inni robią.

(w tv „Pigmalion”czarno-biały/
LIZA: Potrzebna jestem panu do podawania kapci.
HIGGINS : Podział ról
LIZA..: Różnica między damą i gosposią polega na tym jak się je traktuje. Dżentelmen traktuje gosposię jak księżniczkę.
HIGGINS: Ja traktuję księżniczkę jak gosposię.
LIZA: Wszystkie jednakowo.
HIGGINS: Do diabła z waszymi kompleksami.
(SYN 1 wyłącza fonię)

SYN 1: Smutno czy wesoło się skończy ten pani serial?

SPRZĄTACZKA 3: Wesoło, wesoło. Tylko u pana są zawsze trupy na końcu.

SYN 1: A pani by chciała o szczęśliwej miłości?

SPRZĄTACZKA 3 (Mruży oko.): O miłości? Takie to w nocy są. Ja mojemu Sebastianowi na siłę wyłączam. Chciałoby się kobitki po nocy podglądać. Obraża się i do rana do mnie nie rozmawia. Musiałam przysiąc, że w telewizji będę tylko sprzątać , na błysk.

SYN 1: Jak tak was słucham ,to oprócz spraw męsko-damskich nic innego u was nie słychać. I wy chcecie nam dorównać – zdobywcom złotego runa? A nie możecie zapanować nad swoim orga–ni-zmem. To cytat z twojego wiersza. (Wyciąga rękę do matki.) Kiedyś dostawałem 5 złotych.

SPRZĄTACZKA 3: Ja, bez obrazy, widziałam w zeszłym tygodniu pana film. Niby był tam on i ona, ale jakoś się nie sprzęgli. Mój chłop też się nie mógł w tym zorientować. W życiu tak nie jest. Zrobiłby pan takie coś z życia, to byśmy chętnie oglądali.. (Zwraca się do MATKI.) No, mam rację, pani Basieńko, czy nie? …Ta książka pani ostatnia najlepiej się sprzedaje, bo jest z życia mojej babci.

SYN 2: Czytała pani?

SPRZĄTACZKA 3: Nie musiałam, ja wiem co babcia przeżyła.

SYN 1: Ale ta powieść to fikcja. O babci są dwa zdania, że dzięki niej poetka i kurwa się spotkały w celi. To cała zasługa paninej babci.

SPRZĄTACZKA: Ja swoje wiem. Pan wszystko przekręca. Mogłabym żyć z dywidendy. A tak muszę teraz harować w telewizji jak małpa. A pogrzeb był piękny. Widać, że pan starszy był figura o.k. i tyle kwiatów drogich. Ja tu każdy kąt znam. Jak  już nie ma przyjęcia, to może pójdziecie państwo do restauracji albo na kawę? Ja tu wszystko wyczyszczę.

SYN 1: Idziemy na obiad. Ja zapraszam. Pani Andżeliko, niech pani nie wyłącza telewizji. Nastawiam nagrywanie. Muszę mieć ten film, klasyk. „My Fair Lady”, w  wolnym tłumaczeniu: moja sprzątaczka.

Wychodzą. MATKA wraca od drzwi i daje banknot 100 zł sprzątaczce

SPRZĄTACZKA 3 (wychodzi na balkon): O, idą. Widzę ich. Jacy mali, ludzie. (Krzyczy.) Pani Basiu! Nie spieszcie się. Mnie tu zejdzie się jeszcze parę godzin.

Schodzi z drabiny , podchodzi do telefonu, i coś sobie przypomina. Wyjmuje z torby bukiet gałęzi i wkłada do wazonu.

Postoją, zakwitną.
Wraca do telefonu.

Zajęty mecenas, potem zadzwonię. (wystukuje inny numer). Jolka? Jesteś sama? W pracy są
państwo? Dużo ci jeszcze zostało do sprzątania?
…Pogrzeb był rano. Nie ma przyjęcia.
…Zawsze tu było nie po bożemu. …Nudno.
Bez chłopa to już tu się nic nie zdarzy…
Syn muzyk, jakiś zestresowany.Drugi syn
reżyser od filmów, takich nie dla ludzi, wiesz.
Dzisiaj wszystko zapisywał,co się mówiło.
Ja też coś dodałam. Pewnie będzie o tym
w następnym filmie. To u nich rodzinne.
Potem się nie dzielą dochodami ze sprzedaży.
Ty mów, co u twoich. … Co? Ma kochanka?
…Powiedz po cichu mężowi albo podłóż anonim.
To dopiero…Taka starowinka, po czterdziestce…
Baśka nie miała nigdy kochanka. … Bo wiem.
Dwa razy uciekała, ale nie do innego,
tylko tak w ogóle, z buntu. … Raz z moją babcią
Heleną wylądowały w areszcie, a raz dała nogę
do jakiegoś teatru. …Babcia mi mówiła…Ale wróciła.
Potem nawet wydał jej wiersze, tylko się nie sprzedały.
Trzeba żyć prawdziwym życiem, żeby potem pisać.
Zmarnowane pieniądze. … To ją pewnie dobiło. …
Jak to, co takiego? A ty jak sobie włosy wyrywałaś,
jak ci twój Roberto raz nie odpisał. Ona, pomyśl,
z tymi swoimi tomami wierszy nie sprzedanych,
nikt ich oprócz niej nie przeczytał. … Z nadmiarem
uczucia się urodziła. Bez wzajemności siedzi
na stosach starych listów bez odpowiedzi.
Rozumiesz, głupia? …Mnie też się rymuje, ale
wesoło, wesoło. … Dobra, zmywaj dalej. …
Nie, ty dzwoń, tu się już nic nie zdarzy.
Ty,miałam ci nie mówić, dopiero
jak wygram proces…ale…wiesz…ta jej ostatnia
książka,Odyseja, to z mojej babci zdarta…no wiesz,
babcia jej wszystko opowiadała, a ona teraz
pieniądze na tym robi, bestseller jest zagranicą
też…mam mecenasa, będzie się musiała
podzielić ze mną zyskami. Tyle mnie ze szmatą
zobaczy. Na mecenasa skąd pieniądze? W telewizji
awansem trochę dali. Boją się, żebym nie
uciekła, taki im real odstawię, jakiego świat
nie widział. Reżyserek mówi,że mam potencjał.
Musiałam Sebastianowi przysiąc, że będę sprzątała
w pełnej garderobie, ale jak pieniądze zobaczy,
będzie cicho siedział. Włącz zaraz pierwszy program.
Moja gwiazda ma tok szoł. Może o mnie coś powie.
(odkłada słuchawkę i zmienia kanał w tv)

W TV

PREZENTER: Gazety podają, że masz spore długi.

GWIAZDA: Może porozmawiamy o zajączku.

PREZENTER: Dwa dni temu w prasie było zdjęcie twojej macochy pobitej przez ojca. Mieszkańcy bloku widzieli, jak go zabierała policja.

GWIAZDA: Szmata!!!! Udławcie się swoimi wiadomościami… (wybiega ze studia)

SPRZĄTACZKA 3: Szmaty!!!! (do alpinistów, którzy znowu są na balkonie) To konkurencyjny kanał, chcą ją zniszczyć przed tym programem ze mną. Nie mówcie nikomu, ale ona jest z tych, co wolą kobiety, to do realu wypożyczyli jej faceta – będzie udawał narzeczonego. Jej „żona” najpierw się wściekła, ale jak jej dali dobrą gażę, będzie odgrywała przyjaciółkę, to zapomniała o żalu. Tylko ja będę prawdziwą sprzątaczką. Już muszę panom podziękować. Tylko nikomu!

(wyprasza alpinistów,zasłania okno. Przed lustrem wdzięczy się jak do kamery,wykonuje nieprzyzwoite gesty z mopem, siada przed tv na fotelu, dzwoni)

Dzień dobry, panie mecenasie, Andżelika z tej strony…co? Słucham? Co mnie dzisiaj wszyscy pytają czy czytałam? Wystarczy, że mi babcia wszystko dokładnie opowiadała…Wiadomo, tam jest słowo w słowo. Jak to kto była moja babcia? Sprzątała na kwaterach u ważnych ludzi. Co?

Nigdy…porządna była, uczciwa…jak nie o mojej babci książka? Zaraz… /
( przechodzi do pokoju SYNA, widzi pokój jadalny na monitorze. Rzuca słuchawkę)
Przeklęty dzień. Sebastian mi mówił, że to nieszczęście po pogrzebach sprzątać.
wybiega do przedpokoju,łapie futerko, wkłada kozaki, podnosi jakiś skrawek z podłogi,
wybiega, zatrzaskuje drzwi. Wraca. Poprawia włosy, ustawia się do „kamery”)
Udało się panu. Może się pan cieszyć., teraz jest czarne na białym, że ze mnie świnia.
I co pan z tego będzie miał?
Dobrze się pan ukrył. To pan ma kamerę,
a ja mam się wstydzić. (płacze) Pan jest taki silny
i wszystko pan wie. Zemścił się pan,
że nie podziwiam pana filmów.
Ciekawe, czy w swojej rodzinie też pan
robi podglądy? Każdy chce ładnie wyglądać
przy ludziach…Ja pana błagam, niech pan mi odda
ten film…ja będę przychodzić pomagać
do pana mamy za darmo.
(rzuca się na kolana, obraz w tv znika, gasną światła, słychać nagrane brawa, pojawiają się napisy końcowe)

K O N I E C